Kurpie to „przodkowie” dzisiejszych leśników – rozmowa z Mirosławem Grzybem, Prezesem Związku Kurpiów

Mirosław Grzyb jest Prezesem Związku Kurpiów oraz członkiem Rady Muzeum Skansenu Kurpiowskiego im. Adama Chętnika w Nowogrodzie. Jednak przede wszystkim jest Kurpiem z dziada pradziada, pielęgnującym kulturę kurpiowską. Dlatego z wielką pasją wyjaśnił w wywiadzie, jak przejawia się ona w architekturze, języku i obyczajach, a także opowiedział sporo o historii Kurpiów oraz zachowaniu ich tożsamości.

Mirosław Grzyb, Prezes Związku Kurpiów

Zapraszamy
do zapoznania się
z rozmową.

Jest Pan Prezesem Związku Kurpiów, więc można wnioskować, że jest Pan z tym regionem związany osobiście?

Jestem urodzonym Kurpiem. Moja rodzina, zarówno od strony mamy i od strony taty, z dziada pradziada mieszka na Kurpiach. Skończyłem technikum budowlane w Ostrołęce, a studia w Białymstoku – na Politechnice. Nie wyobrażałem sobie jednak, by nie powrócić w rodzinne strony po studiach i tym sposobem koło się zamknęło. Pracuję zawodowo jako inżynier budowlany, projektant. W 1996 roku powstał Związek Kurpiów. Stało się to – można to tak określić – na fali odnowy i swobody po latach nie w pełni wolnego życia w Polsce Ludowej. Można było się jednoczyć, dlatego również Kurpie założyli stowarzyszenie – Związek Kurpiów właśnie. To było spełnienie wielu marzeń, bo wcześniej się nie udawało. Po 4 latach działania Związku wybrano mnie na prezesa. Mnie – dość młodego człowieka, nie nauczyciela, nie działacza, lecz inżyniera. Od tamtej pory Związek Kurpiów funkcjonuje i działa na rzecz utrzymania tożsamości i rozwoju naszego regionu.

Kurpie jako region były naturalnie oddzielone od sąsiadujących obszarów, przez co wykształciła się tam specyficzna grupa etniczna. Proszę opowiedzieć więcej o samym regionie, jego granicach i historii.

Kurpie są regionem etnograficznym o ściśle ustalonych granicach. Od północy jest to wielosetletnia granica z Prusami, Państwem Krzyżackim itd., obecnie to granica z Mazurami. Z innych stron granicami były rzeki. Najogólniej rzecz biorąc: ze wschodu – Pisa, od południa – Narew, od Zachodu – rzeki Orzyc i Omulew. Co ciekawe, nie chodzi tylko o rzeki. Za tymi rzekami mieszkali ludzie o zupełnie innym statusie społecznym. Puszcza Kurpiowska podlegała królowi polskiemu, a wcześniej książętom mazowieckim. Kurpie byli ludźmi wolnymi, podlegali tylko królowi. Natomiast ziemie za rzekami należały do szlachty, a tamtejsza ludność była szlachcie poddana. Na Kurpiach nie było poddaństwa, Kurpie zawsze byli ludźmi wolnymi. To odizolowanie geograficzne i statutowe spowodowało, że Kurpie wykształcili swoją kulturę, obyczaje i mowę. Do dzisiaj to wszystko funkcjonuje autentycznie, nie w sposób odtwarzany.

Brak poddaństwa to istny historyczny wyjątek.

Tak. Kurpie byli ludźmi wolnymi. Nie było u nas szlachty, magnaterii, dworów. Początkowo zadaniem Kurpiów było jedynie pomagać królowi polskiemu podczas polowań, produkować żelazo w kuźnicach (na Kurpiach znajduje się ruda żelaza), ale przede wszystkim właśnie opiekować się puszczą. Kurpie są więc w prostej linii „przodkami” dzisiejszych leśników.

Puszcza i drewno były dla nich ważne, stanowiły podstawowy materiał. Dlatego porozmawiajmy o architekturze kurpiowskiej. Domy budowane przez Kurpiów wyróżniały się niezwykłą starannością, a także charakterystycznym zdobnictwem. Proszę opowiedzieć, dlaczego architektura kurpiowska jest warta uwagi.

Zanim o architekturze – dwa zdania wstępu. Pojęcia Kurpie i Puszcza Kurpiowska czy też Puszcza Zielona funkcjonują równorzędnie, bo Kurpie mieszkali w puszczy. Ciekawostką z tym związaną jest pierwotna nazwa Kurpiów, którzy sami siebie nazywali Puszczakami. Nazwa Kurpie to trochę nabytek. Ludzie mieszkający za rzekami zaczęli tak przezywać mieszkańców Puszczy Zielonej – od noszonego przez nich obuwia lekkiego, plecionego, sznurowanego – zwanego kurpiami. Mówili o nich „Przyjechali Kurpie”. Około sto pięćdziesiąt lat temu mieszkańcy Puszczy – Puszczacy – przyjęli nazwę Kurpie jako własną, oryginalną.

Mieszkanie w puszczy naturalnie sprawiło, że drzewo było powszechnie dostępnym materiałem. W związku z tym z drewna robiono wszystko, co tylko można. Również domy.

Znowu muszę zrobić dygresję. Nie będę opowiadał, skąd wzięli się Kurpie na tym terenie, bo to całkiem inny temat na dłuższą opowieść. W skrócie Kurpie to zlepek ludzi o różnym, dawnym pochodzeniu. Dlatego, że Puszcza Kurpiowska była miejscem schronienia. Ludzie z innych regionów, a nawet krajów, uciekali do Puszczy Kurpiowskiej przed prześladowaniem czy prawem. Był to więc zlepek ludzi o różnych genach, co spowodowało, że Kurpie do dzisiaj cechują się bardzo dobrym poczuciem estetyki, proporcji, łączenia kolorów. Prości ludzie tworzyli i tworzą do dzisiaj fantastyczne rzeczy, również obejścia i domy kurpiowskie, które mają przepiękne proporcje i są pięknie zdobione, a przecież są wykonywane przez prostych majstrów-samouków.

Domy kurpiowskie ustawiane są szczytem – najładniejszym elementem domu – do drogi. Szczyty, co jest praktycznie niespotykane w innych częściach Polski, mają charakterystyczne zwieńczenie dachu – skrzyżowanie dwóch dekoracyjnych desek, zwane śparogami. Domy mają też piękne okiennice i elementy zdobiące okna – tzw. korony, jak również bardzo ładne drzwi wejściowe, nabijane gwoździami, robione z deszczułek – bardzo solidne. Charakterystyczny kąt nachylenia dachu – 45 stopni, długo można o architekturze kurpiowskiej opowiadać…

Z drewna robiono dużo innych rzeczy.

Z drewna robiono naprawdę wszystko, co się dało. Później drewno łączono też z żelazem, robiono okucia – to element postępu. Ja np., choć trudno w to uwierzyć, uczyłem się jeździć na drewnianych łyżwach. Na drewnianych łyżwach! Nawet takie przedmioty robiono z drewna. Wcześniej np. brony były drewniane, widziałem w użytku, dzisiaj można je obejrzeć w Skansenie w Nowogrodzie. Co jeszcze? Zabawki, sprzęt rolniczy, narzędzia kuchenne, łyżki, niecki, dzieże.

Architekturę drewnianą oraz rękodzieło kurpiowskie można podziwiać w Skansenie Kurpiowskim im. Adama Chętnika w Nowogrodzie, o którym Pan wspomina, a z którym również jest Pan związany.

Kurpie mogą się pochwalić tym, że ponad sto lat temu znalazł się taki wspaniały człowiek jak Adam Chętnik, który swoje życie i majątek poświęcił rozwojowi regionu kurpiowskiego. Również Skansen jest jego dziełem. Powstał on na przepięknym, wysokim brzegu Narwi w Nowogrodzie i przechodził różne koleje losu. We wrześniu 1939 roku był bardzo zniszczony, gdyż w okolicach Nowogrodu toczyły się ciężkie walki. Po wojnie został odbudowany i funkcjonuje do dzisiaj. Bardzo się cieszymy, bo rysują się perspektywy jego rozwoju. Jest przepięknie położony – zachęcam, jeśli ktoś może – warto odwiedzić. Nie jest to klasyczny skansen, ale sensu stricte park etnograficzny.

Może sprawiać wrażenie przeniesienia się w czasie.

Tak. Możemy się tam poczuć, jakbyśmy przenieśli się 200 czy 250 lat wstecz. W tym roku w skansenie nagrywany był serial „Dewajtis”, który można już oglądać w telewizji. Skansen zagrał w nim dawną Żmudź.

Mirosław Grzyb, Prezes Związku Kurpiów, fot. archiwum własne
Mirosław Grzyb, Prezes Związku Kurpiów, fot. archiwum własne
Dlaczego Pana zdaniem warto chronić tradycyjne regionalne dziedzictwo?

Porównałbym to do rodziny. Dla większości z nas pamiątka po rodzicach czy dziadkach (choćby zabytkowe zastawy stołowe, albumy, biżuteria, broń czy monety) to wielka wartość, którą przechowujemy z dumą. My Kurpie, patrzymy jeszcze szerzej. Kurpie to nasza mała ojczyzna, jesteśmy dumni, że to tutaj się urodziliśmy i pielęgnujemy nasze tradycje. Oczywiście czujemy się też Polakami, ale jako Kurpie mamy silną tożsamość regionalną. Były lata w historii, kiedy robiono wszystko, żeby zatrzeć różnice między regionami – mowa oczywiście o Polsce Ludowej. Były działania celowe, ale również inne. Działo się to z różnych przyczyn, m.in. uprzemysłowienia i wyjazdów za pracą w inne regiony Polski i świata. Był to trudny czas, w którym w dużej mierze bezpośrednio lub pośrednio zwalczano tożsamość kurpiowską. Dziś pojawiły się nowe zagrożenia. Obecnie zagraża nam głównie ucieczka do dużych aglomeracji czy za granicę, dlatego dbanie o dumę z tego, że jest się Kurpiem, to sposób na przetrwanie tożsamości i ochronę naszego dziedzictwa. Cieszymy się, że wiele osób, które wyjechało np. na studia, wraca tu. Wiele dla podtrzymania tożsamości robią też samorządy i szkoły – ich rolą jest zadbanie o to, by dobrze się tu mieszkało, pracowało i rozwijało – nie tylko sentymentalnie, ale również materialnie. Warto chronić to dziedzictwo również dlatego, że Kurpie to ważna część historii Polski (warto wspomnieć choćby udział w powstaniach). Nasza kultura jest bardzo wyrazista – obok kultury góralskiej i kaszubskiej.

Na pewno tak charakterystycznym grupom etnicznym łatwiej przekazywać tę tożsamość kolejnym pokoleniom.

Zdecydowanie – nasze szczęście, że nie zaginęła kultura kurpiowska i obecnie naprawdę fajnie się rozwija, również wśród młodych. Mieszkam w środku Kurpiów, w Kadzidle, i obserwuję, że prawie w każdej szkole jest zespół kurpiowski, mają stroje, tańczą, śpiewają. Jest kilkuset twórców ludowych, którzy uczą młodych, jak rzeźbić, jak wycinać, jak haftować, jak lepić. W wielu miejscowościach są koła gospodyń wiejskich, przy ośrodkach kultury zespoły ludowe, który śpiewają i tańczą. Robimy wszystko, co możemy, żeby pokazać to na zewnątrz, biorąc udział w różnych festiwalach, ale również organizując wiele imprez na Kurpiach, zapraszając inne grupy z Polski.

Kurpie mają też swój język.

Tak jak mówiłem, Kurpie wyróżniają się strojami ludowymi, które znacznie różnią się od innych, więc kiedy jest się na jakimś festiwalu, np. w Kazimierzu, od razu można Kurpiów rozpoznać. Mamy też piękne śpiewy – zasób pieśni kurpiowskich jest największy w Polsce – liczy ponad 3 tysiące pieśni, to bardzo dużo. Są charakterystyczni twórcy ludowi… Kurpie mają też swoją mowę, swój język. Można go różnie nazywać, formalnie nie jest to język, a dialekt. Nazywany jest też powszechnie z przyzwyczajenia gwarą. Nasza mowa ma wszelkie cechy języka. Coraz więcej uwagi poświęcamy, jako Związek Kurpiów, żeby tę mowę przekazać młodym, gdyż jest to ważny element utrzymania odrębności naszego regionu. Wydajemy książki – kilka miesięcy temu na przykład przetłumaczyliśmy „Małego Księcia” na kurpiowski.

Wspaniale!

Można znaleźć na YouTube’ie i posłuchać. Mamy też podręczniki do języka kurpiowskiego. Mowa kurpiowska była od wieków, natomiast Kurpie nie mieli swojego pisma. Zwykłymi głoskami literackiego języka polskiego trudno ten język zapisać. Charakteryzuje się między innymi tym, że ma dużo więcej samogłosek niż język polski, w związku z czym od zawsze były problemy z pisaniem. Dopiero dwanaście lat temu, po długoletnich, osobistych badaniach profesor Jerzy Rubach stworzył zasady pisowni języka kurpiowskiego. My je stosujemy, to się doskonale sprawdza i dzięki temu nauczyciele i młodzież mają dodatkową pomoc w nauce mowy kurpiowskiej. Mowa kurpiowska jest bardzo ważną cechą naszego regionu, staramy się ją utrzymywać i pielęgnować.

Dziękuję bardzo za rozmowę!

Dziękuję!

Rozmawiała

Joanna Buharewicz

Zdjęcia

http://www.skansenkurpiowski.pl

archiwum Mirosława Grzyba