Możemy budować współcześnie, z dbałością o oryginalność architektury regionalnej – wywiad z Mateuszem Turczyńskim

Mateusz Turczyński zajmuje się łączeniem nowoczesnego budownictwa z tradycyjną lokalną architekturą, a także dokumentowaniem i ochroną zabytkowych budynków drewnianych w ramach działalności Fundacji AD REM – afirmanci drewnianej architektury. Jest inżynierem budownictwa (po kierunku remonty i renowacja zabytków), a także zwolennikiem przywrócenia w Polsce tradycyjnego podziału architektonicznego.

W wywiadzie opowiada o wyzwaniach związanych z projektowaniem nowych budynków nawiązujących detalami do tradycyjnego budownictwa, a także o idei zrewolucjonizowania polskiego systemu projektowania i budowania domów.

Zapraszamy do przeczytania rozmowy.

Czy pomysł, by budować nowoczesne budynki, ale z nawiązaniem do tradycyjnej architektury i otoczenia, to odpowiedź na brak spójnej estetyki budownictwa jednorodzinnego w Polsce? Często osiedla jednorodzinne w większych i mniejszych miejscowościach to miszmasz stylów, mający niewiele wspólnego z otoczeniem.

Pomysł powstał pod wpływem dokonywanych obserwacji, analiz i badań terenowych, które na przestrzeni lat wyklarowały pewien konkretny wniosek, perspektywę – mapa podziału architektonicznego współcześnie nie istnieje. Dzisiejsze budownictwo w Polsce, niezależnie od regionu, niczym się od siebie nie różni. Zupełnie inaczej sytuacja polskiej architektury wyglądała w okresie przedwojennym. W tamtym czasie te różnice były wyraźne, co nadawało regionom pewnego charakteru, czy też, w odwrotnej kolejności – było jego odzwierciedleniem.

Obecnie brakuje tego rodzaju ekspresji, panuje duży bałagan architektoniczny. Zgubiliśmy ornamentykę, zatarły się cechy charakterystyczne. Utraciliśmy głębię i piękno na rzecz unifikacyjnej kompozycji, którą oglądamy niezależnie od lokalizacji na mapie kraju.

Podział architektoniczny zaczął zanikać w związku z wojnami?

Wojny z pewnością miały na to ogromny wpływ. Jak i cały rys historyczny, którym naznaczona jest Polska. Przez długi czas utrzymywało się we mnie przekonanie, że to czasy komunizmu, ery betonu i prostych linii, zacierały wszelkie ślady dziedzictwa historycznego. Jednak po przeprowadzonych jako Fundacja AD REM architektonicznych badań terenowych w Polsce i na Białorusi, przestałem być tego tak pewny. Okazało się bowiem, że Białorusini świetnie radzą sobie ze spuścizną, jaką dysponują. Kultura budownictwa drewnianego w detalu jest tam wciąż żywa – przekazywana z pokolenia na pokolenie stanowi wartość. Wygląda na to, że w Polsce te tradycje zamieniliśmy na kompleks małych miejscowości. Po wielokrotnie podejmowanych rozmowach z lokalnymi władzami i poszczególnymi mieszkańcami odniosłem wrażenie, że wspomniani rozmówcy są zdania, że historycznych elementów trzeba się pozbyć, zakryć styropianem i zwykłą elewacją bez żadnych „wymyślnych” detali.

Czy to kwestia podążania za nowoczesnością czy wstydzenia się starego budownictwa?

Samo podążanie za nowoczesnością to dobry impuls, w którym jednak bardzo istotne jest pamiętanie o korzeniach i umiejętne zarządzanie zasobami, które z nich wynikają. Myślę, że dużo w nas wstydu, braku poczucia wartości tego dziedzictwa. Rodzaju strachu przed własną innością zrodzonego z przekonania, że „skoro jestem inny, jestem gorszy”. Oczywiście jest zupełnie odwrotnie. To dzięki swojej unikatowości przestajemy być tym gorszym, zyskujemy charakter. Tutaj pomocni okazują się inwestorzy z dużych miast, którzy decydują się na kupno siedlisk w okolicach Suwałk i Białegostoku – oni tę inność dostrzegają i doceniają. Chcą o nią zadbać.

Mateusz Turczyński
Mateusz Turczyński
To znaczy, że bardziej zagłębili się w historię i mają wiedzę, że tradycyjne budownictwo jest wartościowe?

Nie wiem, na ile wynika to ze świadomości historii i posiadanej wiedzy. Być może z codziennego życia w infrastrukturze miejskiej, od której po pewnym czasie chcemy odpocząć, a wtedy powrót do natury i tradycji staje się czymś bardzo pożądanym.

Podczas moich rozmów z inwestorami wielokrotnie słyszałem opinie, że dobrze byłoby zachować wygląd podlaskich wsi, bo mają w sobie coś szczególnego – „innego” właśnie. Myślę, że przemawiają do nich bardziej względy estetyczne, żaden z inwestorów nie wskazywał na wartość historyczną zabudowy, o którą świadomie dba.

Zawodowo zajmuje się pan renowacją tradycyjnych budynków, ale też budową nowych z nawiązaniem do lokalnej architektury.

Tak, chociaż moje działania obejmują nie tylko wspomniane obszary. Inwestor może u mnie zamówić projekt, wykonanie budynku lub tylko projekt samych elewacji. Staram się odpowiadać na wszystkie formy zapotrzebowania inwestorów jeśli chodzi o budowę, remont czy renowacje zabytku.

Pierwszy raz zetknąłem się z pracą z zabytkami podczas studiów na Politechnice Lubelskiej, na kierunku remonty i renowacja zabytków. Kolejny raz powróciłem do tego tematu, studiując administrację, podczas pisania pracy końcowej związanej z ustawą o ochronie zabytków. Wtedy zdałem sobie sprawę, jak krzywdząco jest ona skonstruowana – nakłada na właściciela kolejne obowiązki, zupełnie nie dając mu poczucia pewnej wyjątkowości, o którą trzeba zadbać. Gdyby ustawa zakładała wspieranie właścicieli starych budynków, zabytki byłyby w dużo lepszej niż obecna kondycji. Te dwa doświadczania były kluczowe dla obranej przeze mnie później drogi zawodowej.

Połączenie nowoczesnej architektury z tradycyjnymi detalami
Najczęstsze takie inwestycje, to domy budowane w technologii drewnianej czy murowanej?

Wydaje mi się, że pół na pół. Zdarzają się domy murowane, które potem są szalowane i wyglądają jak drewniane. Tak naprawdę nie ma to znaczenia, nie ograniczamy się do budownictwa drewnianego, bo fundacja powstała też po to, żeby nie odtwarzać. Jest dużo firm i organizacji, które skupiają się na odtwarzaniu. Nam chodzi o to, by wyjść z pełną ofertą współczesnego budownictwa, która odpowiada potrzebom dzisiejszych inwestorów. Duże pomieszczenia, duże okna, większy metraż. Nie da się dzisiaj żyć w budynku odtworzonym z XIX wieku, staramy się wyjść krok do przodu, czyli zaplanować to, co jest potrzebne nowoczesnego, ale pamiętając i szanując historyczny krajobraz danego regionu.

Czym jeszcze zajmuje się Fundacja AD REM? Między innymi dokumentowaniem i ochroną zabytkowych budynków drewnianych?

Gromadzimy wiedzę na dwóch podstawowych płaszczyznach – literatury i własnych badań terenowych. Literatura to między innymi przedwojenne pozycje, które pokazują różnorodność i metodologię architektury tamtego czasu. To również współczesne prace, m.in. prof. Mariana Prokopka – cenionego etnografa, badacza polskiej architektury ludowej czy dr. Artura Gawła – byłego dyrektora Podlaskiego Muzeum Kultury Ludowej oraz wieloletniego badacza ziem podlaskich. Jeśli chodzi o wspomniane badania terenowe coraz częściej spotykamy się z sytuacją, że sfotografowane i zinwentaryzowane przez nas budynki dziś już nie istnieją. To taka walka z czasem, nie tylko jeśli chodzi o same obiekty, ale też o ludzi, którzy potrafili wykonywać zdobienia – ich też z roku na rok niestety ubywa. Jest więc coraz trudniej jeśli chodzi o źródła wiedzy na temat dawnej architektury.

Dziesięcioletnia działalność fundacji przypomina odrobinę walkę z wiatrakami. Wielokrotnie podejmowane próby rozmów na różnych szczeblach samorządów terytorialnych nie przyniosły żadnych rezultatów. Sygnalizowałem potrzebę stworzenia programu dofinansowań czy też wsparcia inwestorów, którzy chcieliby angażować się w rewitalizację budownictwa tradycyjnego. Niestety nie spotkało się to ze zrozumieniem i chęcią działania. Taki program naprawdę jest nam potrzebny, jeśli nie na skalę krajową, to na pewno w obrębie województw. Nie jest to tylko moje zdanie – powstało wiele publikacji, wciąż powstają kolejne, które jasno wskazują, że to budownictwo jest naszym wartościowym dorobkiem kulturowym, o które należy zadbać, które warto pokazywać.

Dom regionalny - wizualizacja
Nie ma działań, które chroniłyby tradycyjne budownictwo.

Brakuje działań, które zachęciłyby inwestorów i właścicieli domów, by dbać o ten dorobek, zachowywać charakter i styl architektury regionalnej. Budujemy za to nowe domy, każdy inny, niepasujący do danego regionu. Taki sam dom możemy postawić nad morzem, w górach, na Mazowszu i Podlasiu – nie ma to żadnego znaczenia. Gubimy w ten sposób coś bardzo szczególnego, unikatowego. Pod względem estetycznym odrobinę ratujący wydaje się być obecny trend budowania w stylu skandynawskim, ale to jedynie estetyka. Wciąż nie ma to nic wspólnego z naszym dziedzictwem, tak przecież bogatym, lecz ukrywanym.

Zachęcałby pan osoby, które mają możliwość zachowania starego domu, do skontaktowania się z fundacją.

Oczywiście. Zapraszam do kontaktu nie tylko inwestorów, ale przede wszystkim przedstawicieli władz. Tylko we współpracy w większym gronie jesteśmy w stanie stworzyć skuteczny program zachowania tradycyjnego budownictwa, opartego na dziedzictwie. Miasta, wsie czy całe regiony byłyby ciekawsze turystycznie. Jadąc przez Szwajcarię, Niemcy czy Francję widzimy, że ich budynki są zadbane, są różnorodne – po przejechaniu stu kilometrów zauważamy różnice w architekturze.

Kluczowa w tym aspekcie staje się edukacja na wielu poziomach, powszechna, także ta skierowana do młodych Polaków. Grupami, dla których jest to szczególnie istotne, są architekci oraz instytucje zatwierdzające poszczególne projekty. To na nich bowiem leży wyjątkowa odpowiedzialność w tym względzie, do nich inwestor powinien móc się zwrócić, by uzyskać pewne wskazówki. Potrzebne jest rozwiązanie, które pozwoli na zdrowy balans między współczesnymi trendami i dorobkiem historycznym, łączeniem ich i współgraniem. Dobrym przykładem skrajnego podejścia do tematu jest działający na Litwie Trocki Historyczny Park Narodowy, który jest partnerem naszej fundacji. Z ich strony jest totalny brak zgody na architekturę inną niż ta historyczna. Nie chodzi jednak o to, by komuś coś narzucać. Celem jest ugruntowanie przekonania, że możemy budować współcześnie, z dbałością o oryginalność architektury regionalnej. Rozumiem, że nie każdy chce mieć dom z okiennicami, podokiennikami i całością ornamentyki. Możliwe jest jednak spotkanie się w połowie drogi i tworzenie współczesnej, nowoczesnej architektury na kanwie tradycji.

Z punktu widzenia przeciętnego inwestora – może chodzi o obawę, że decydując się na dom z nawiązaniem do tradycyjnego lokalnego budownictwa, można znaleźć się w sytuacji, że będzie on mocno odstawał od pozostałych, "zwyczajnych" domów. I to będzie wyglądało źle.

To zależy, w jakiej formie to zrealizujemy. Najlepiej tak, by nie był to kicz. Granica jest bardzo cienka – to musi być delikatne nawiązanie do tradycji. Taki budynek wyglądałby dużo ciekawiej niż inne, bez nawiązań. Swoim inwestorom proponuję wizualizację, żeby ułatwić podjęcie decyzji, zobaczyć efekt końcowy. Miałem inwestorów z Białegostoku, którzy byli przeciwni odniesieniom do tradycji. Przekonali się i zmienili zdanie, gdy zobaczyli wizualizację.

Powrócę do wspomnianej przeze mnie potrzeby reagowania i podpowiedzi ze strony jeśli nie architekta, to na pewno urzędu. Potrzebujemy fizycznych materiałów – książek, albumów modelowego budownictwa tradycyjnego, które byłyby dostępne w każdym urzędzie wydającym pozwolenia na budowę. Taki zbiór historycznych domów i architektury Suwalszczyzny na przykład, zestawiony z przykładami wizualizacji współczesnych projektów w nawiązaniu do tradycji. Inwestor, będąc w posiadaniu takich materiałów, dostaje w pigułce pewną konkretną wiedzę, z której może korzystać we współpracy z architektem.

Dom regionalny - wizualizacja
To dość idealistyczna wizja.

Zmagam się z tym tematem od 10 lat i dzisiaj mój optymizm jest dużo mniejszy niż był na początku tej drogi – z racji tego, że rozmowy kończyły się na niczym. Nawet jeśli ktoś z urzędu był zainteresowany, współpraca kończyła się po pół roku, przy drugiej czy trzeciej rozmowie. Rozumiem to, bo chodzi oczywiście o brak pieniędzy. Ale np. robiąc remont remizy, urzędu miasta czy gminy, już można byłoby nawiązać do historycznej architektury. Pięknie byłoby, gdyby przykład szedł z góry i urząd pokazałby mieszkańcom, że można wybudować nowoczesny budynek np. ze szklanym szczytem, ale z nawiązaniem do tradycji. Budownictwo historyczne zostało zagubione w każdym możliwym miejscu. Problem jest szeroki, dotyczy również architektów, którzy mają obawy o kradzież pomysłów, dlatego najlepiej, by był to odgórny program. Bez takiego wsparcia ciężko zrealizować wizję spójności współczesnego budownictwa z tradycyjnym.

Działanie fundacji opiera się również na środkach pozyskanych z konkursów ministerialnych i projektów unijnych. Ostatnie dofinansowanie, które wspomogło działania fundacji, to były środki z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego na projekt „Piękno nieopisane przez Kolberga”. Był to rok Kolberga, w którego twórczości tradycja jest obecna w każdym aspekcie, oprócz architektury. Przeprowadziliśmy wtedy badania na Grodzieńszczyźnie i Suwalszczyźnie. To był jedyny dofinansowany projekt – reszta podejmowanych działań fundacji finansowana jest ze środków prywatnych, co znaczenie hamuje jej rozwój.

Pomimo tego – co daje panu największą satysfakcję w pracy?

Na pewno zadowolenie inwestora i spełnienie jego oczekiwań, szczególnie wtedy, gdy sam nie potrafi ich do końca sprecyzować. Z kolei w kontekście zabytków, zachowania tradycji, to zdecydowanie to, że udało się coś uratować, przedłużyć ten rys historii. W obu przypadkach to, co jest dla mnie stymulujące, to rzeczywiste działanie w myśl wpływu człowieka na przestrzeń, w której żyje – jej kreowanie na poziomie architektury, ramy naszej codzienności.

Dom regionalny - wizualizacja
Jeszcze pytanie o drewno. Dlaczego warto postawić na ten materiał w nowoczesnym budownictwie?

Najistotniejszy jest dla mnie mikroklimat, który ma dom drewniany. Wynika on z naturalnego pochodzenia surowca. Drewno daje dużo większe możliwości, nie tylko dekoracyjne. Do tego jest to rozwiązanie ekologiczne.

Dziękuję za rozmowę i trzymam kciuki za rozwój fundacji, kolejne inwestycje i ochronę drewnianych domów.

Dziękuję.

Rozmawiała

Joanna Buharewicz

Zdjęcia

Archiwum Mateusza Turczyńskiego i Fundacji AD REM – afirmanci drewnianej architektury