W lesie są moje inspiracje

W regionie znany jest z renowacji antyków, wytwarzania drewnianych zabawek oraz detali zdobiących tradycyjne drewniane domy podlaskie. Z drewna potrafi wyczarować wszystko – od rzeźb sakralnych, poprzez płaskorzeźby, rzeźby plenerowe, po zabawki i wspomniane ozdoby domów. Marek Szyszko, bo o nim mowa, już dwukrotnie został uhonorowany stypendium Marszałka Województwa Podlaskiego. Jego twórczość, inspirowana naturą i wzornictwem ludowym, jest doceniana nie tylko na Podlasiu.

Na co dzień mieszka i pracuje w Chwaszczewie w powiecie sokólskim.

Jego pierwszy epizod związany z pracą w drewnie miał miejsce w wojsku, kiedy wraz z kolegą, zapalonym leśnikiem, wytwarzał deski pod poroża. Jednostka wojskowa w Nurcu-Stacji, położona w środku lasu, sprzyjała zbieraniu rogów i osadzaniu ich na niewielkich deseczkach. Po służbie wojskowej postanowił spróbować sił w stolarstwie – zaczął od wiszących kwietników drewnianych. Wycinał je, malował i ozdabiał akcentem rzeźbiarskim, a potem sprzedawał, głównie znajomym.

Marek Szyszko
to rzeźbiarz-samouk,

którego przygoda z drewnem trwa już 20 lat.
Marek Szyszko
Fot. Piotr Męcik

Rodzinne predyspozycje?

Jednak w panu Marku wciąż drzemała dziecięca fascynacja prawdziwym rzeźbiarstwem, którą kiedyś poczuł w pracowni swojego wuja – Piotra Szałkowskiego. To właśnie ten uznany rzeźbiarz zachęcił pana Marka do spróbowania swoich sił w operowaniu dłutem. I wtedy zaczęła się ciężka praca: pierwszy jarmark i sprzedane prace, pierwsze plenery rzeźbiarskie i styczność z doświadczonymi rzeźbiarzami. Musiał się wszystkiego nauczyć, podpatrywał, próbował nie dać po sobie poznać, że jest „zupełnie zielony”, mobilizowało go to do bycia coraz lepszym. Poczuł, że spełnia się w rzeźbie i chciał to kontynuować.

Z drewnem nie było problemu, bo w regionie mamy dużo tego surowca. W międzyczasie miałem epizod związany z bednarstwem – zrobiłem kilka naczyń klepkowych. W Podlaskim Muzeum Kultury Ludowej prowadziłem różne zajęcia, m.in. pokazy bednarskie, rzeźbiarskie. W końcu zająłem się także (i robię to dziś) zdobnictwem domów drewnianych. W 2020 roku wykonałem kilka takich renowacji – opowiada pan Marek, który w dziedzinie zdobnictwa współpracuje z etnografami, by zdobienia były zgodne z tradycyjnym wzornictwem ludowym.

Różnorodność pracy i leśne inspiracje

Ostatnim etapem jego twórczości związanej z drewnem są zabawki, które robi od 4 lat. Przy ich tworzeniu sięga do podlaskich zdobień, zwłaszcza do pisanki lipskiej – właśnie takimi wzorami ozdabia wytwarzane przez siebie drewniane zabawki.

Rzeźbiarz, zapytany o to, którą część swojej pracy preferuje (zabawki, rzeźbę sakralną, stolarstwo, renowację antyków?), odpowiada: Jeśli chodzi o renowację antyków, to robię jej już coraz mniej, bo jest bardzo czasochłonna i pracochłonna. Dojrzałem do tego, by raczej wytwarzać niż naprawiać. Różnorodność pracy w drewnie jest idealna dla mojego temperamentu – dość szybko nudzę się jednym zajęciem, więc możliwość zmiany obiektu, nad którym pracuję, jest mi na rękę, pozwala urozmaić pracę i odpoczywać przy niej.

Gdzie na co dzień Marek Szyszko szuka inspiracji? Mieszkam na wsi i nie wyobrażam sobie innego miejsca do życia. Wieś i przyroda, mój własny las, gdzie chodzę, by odreagować – jestem związany z naturą. W lesie są moje inspiracje. Samo obcowanie z przyrodą, słuchanie dźwięków lasu, śpiewu ptaków – doskonale mnie wyciszają i otwierają umysł na nowe rzeczy, które normalnie w pracowni by nie powstały. Wyciszenie w lesie sprawia, że przychodzi do mnie natchnienie, jakiś pomysł, który potem realizuję już w pracowni – opowiada twórca.

Prowadzenie warsztatów

Pan Marek najchętniej wytwarza swoje prace z drewna lipowego, szczególnie płaskorzeźby, małe rzeźby i zabawki. Twierdzi, że wysuszona i wysezonowana lipa jest wdzięcznym drewnem, bo dobrze daje się kształtować. Świetnie się z niej robi zabawki – jest dobra do obróbki dłutem i do szlifowania.

Wiedzę o drewnie i rzeźbieniu Marek Szyszko przekazuje innym na różnego rodzaju warsztatach. Najwięcej przeprowadził ich w Podlaskim Muzeum Kultury Ludowej, przeważnie były to cykliczne spotkania z dziećmi ze szkół podstawowych. Byłem zapraszany jako rzeźbiarz, potem weszły inne dziedziny, np. warsztaty zabawkarskie. Miałem dobry kontakt z dziećmi, trochę wiedzy. Te warsztaty dawały też dużo mnie – ucząc dzieci, sam się uczyłem.

Najciekawsze spotkania wychodzą, kiedy są i dzieci, i ich rodzice. Trzy lata z rzędu były organizowane warsztaty rzeźbiarsko-zabawkarskie, na których prezentowałem m.in. tworzenie gwizdków lipowych. To fajna zabawka do szybkiego zrobienia z gałązki – wystarczy obstukać, zdjąć korę, odpowiednio naciąć i już można gwizdać. Dzieci niesamowicie reagowały na coś takiego – przecież to był zwykły kawałek patyka, a nagle zaczął gwizdać i to gwizdanie można było modulować – wspomina rzeźbiarz. Radość dzieci i sentymentalne wspomnienia rodziców czy dziadków – takie warsztaty dają wszystkim dużo satysfakcji, integrują pokolenia.

Podlaskie wzornictwo ludowe przeniesione na zabawki

Pan Marek opowiada, że tradycja zabawkarska na Podlasiu niestety nie istnieje. Głównie naśladuję dawne zabawki, odtwarzam je. Na Podlasiu nie mamy niestety swojej własnej zabawki, a przynajmniej nie zostało to udokumentowane. Zabawki przychodziły do nas głównie z południa kraju, np. z Kielecczyzny, u nas zostawały ewentualnie przerabiane na nieco prostsze.

Czasem myślałem, że zrobiłem całkiem nową zabawkę, podczas gdy ktoś na jakimś jarmarku mówił „O! Miałem kiedyś taką zabawkę!”. To było dla mnie dość dziwne, gdy okazywało się, że zrobiłem coś, co było już wcześniej wymyślone przez kogoś innego.

Nie mamy tradycji podlaskiej wśród drewnianych zabawek, chciałem coś z tym zrobić, więc postanowiłem wprowadzić wzornictwo – na uniwersalną, „ogólnopolską” zabawkę nanoszę więc wzornictwo podlaskie, a dokładnie wzór przecinków z pisanki lipskiej. Dopiero się w tym wdrażam, nie są to jeszcze dzieła sztuki, ale myślę, że te pisankarskie wzory jak najbardziej pasują do zabawek i będą się wyróżniać na jarmarkach.

Stypendysta Marszałka Województwa Podlaskiego

W 2020 roku Marek Szyszko już po raz drugi został stypendystą Marszałka Województwa Podlaskiego w dziedzinie twórczości artystycznej. Jak to wpłynęło na jego działalność? Stypendium wpłynęło przede wszystkim na rozwój mojej Galerii Zabawek. To oddzielny budynek obok mojej pracowni – stary przedwojenny spichlerz, który udało mi się w ostatniej chwili kupić w Janowiczach w gminie Juchnowiec Kościelny. Budynek był już praktycznie rozbierany na opał, można więc powiedzieć, że go uratowałem i właśnie w nim zrobiłem Galerię Zabawek.

Stypendium to też kolejny etap w rozwoju działalności pana Marka, bo pozwoliło mu na sfinansowanie specjalistycznej maszyny – łuparki do dranki, czyli wiórów osikowych do krycia dachów. Takie krycie dachów „chodziło za mną” już długo, ale odkładałem to, bo zawsze było coś ważniejszego, poza tym koszt samej maszyny jest duży. Dzięki stypendium udało mi się ją zrobić i mogę produkować ten wiór. W tym roku planuję ułożyć nowy dach z wióra na swojej Galerii Zabawek.

W ramach stypendium rzeźbiarz zadbał także o obejście. Kiedy przyjeżdża autokar z wycieczką, mogę tylko połowę grupy zaprosić do Galerii, bo to mała salka. Druga połowa musi czekać na zewnątrz i czymś się zająć. Udało mi się urozmaić to podwórko na tyle, by przyjemnie można było spędzić czas, czekając. Jest drewniany plac zabaw, są babcia i dziadek, siedzący na ławeczce koło Galerii, którym niektórzy się kłaniają, dopiero po chwili orientując się, że to rzeźby. I są wreszcie wyrzeźbione przeze mnie wizualizacje dwóch bajek – o jajku, które poszło na wędrówkę, a także o strzydze i głupim Jasiu. To wszystko ubogaca moją ofertę dla grup zorganizowanych – opowiada pan Marek.

Obecnie niestety rzeźbiarz nie może przyjmować gości ze względu na pandemię. Galeria Zabawek i Pracownia są więc na razie do dyspozycji tylko ich właściciela. Ciekawe, jakie drewniane dzieła powstaną z tęsknoty za odwiedzającymi?

Kwiecień 2021


Rozmawiała: Joanna Buharewicz

Zdjęcia

Piotr Męcik, Archiwum Marka Szyszko