Tradycyjne zdobienia domów drewnianych znowu w modzie – wywiad z Ewą Korniluk

Na co dzień pracuje zawodowo
w zupełnie innej branży, ale dzięki
zamiłowaniu do tradycyjnej
architektury podlaskiej została także
rzemieślnikiem-samoukiem.

Ewa Korniluk, bo o niej mowa,
na swojej Facebookowej stronie
znana jako Królewna z Drewna,
to Podlasianka, która od kilku lat
z pasją i powodzeniem wykonuje
tradycyjne zdobienia domów drewnianych.

Ewa Korniluk, fot. Archiwum E. Korniluk
Ewa Korniluk, fot. Archiwum E. Korniluk

Skąd wzięło się to zajęcie? Jak zdobyć szablony nadokienników? Dlaczego warto chronić tradycyjną architekturę drewnianą?

Zapraszamy do przeczytania rozmowy.

 

Skoro tradycyjne podlaskie zdobnictwo drewniane, to domyślam się, że jest pani z Podlasiem jakoś związana? Sentymentem czy pochodzeniem?

Zdecydowanie pochodzeniem! Pochodzę z Hajnówki, tak zwanej bramy do puszczy. Każde wakacje spędzałam u dziadków pod Hajnówką, obecnie w tych okolicach mam siedlisko, gdzie wracam tak często, jak mogę. To część mojego życia, historii i korzeni, a także najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa. Na stałe mieszkam w Białymstoku, ale to na wsi najciekawiej spędzam czas, podpatruję, uczę się i odpoczywam.

Co robiła pani wcześniej, zanim została pani Królewną z Drewna? A może pasja związana z nadokiennikami i innymi zdobieniami jest dodatkowym zajęciem, a na co dzień robi pani coś innego?

Dokładnie tak jest. Zainteresowałam się tym w 2018 roku, ale to czas pandemii, rok 2020, pozwolił mi się w tym kierunku mocniej rozwinąć. Podczas sprzątania siedliska w budynku gospodarczym znalazłam szablony i narzędzia do zdobnictwa. Zastanowiło mnie, skąd to się wzięło i okazało się, że robił je mój dziadek. Wiedziałam co nie co o jego zajęciu, ale jako młoda dziewczyna się tym nie interesowałam.

Podczas remontu, kiedy chciałam ozdobić swoje nowo wstawione okna, okazało się, że zdobienia, które wiszą, po prostu rozpadają się w rękach, nie dałam rady ich naprawić. Każda z prób wyczyszczenia ze starej farby czy podklejenia kończyła się fiaskiem. Postanowiłam skorzystać ze znalezionych szablonów, spróbować coś odtworzyć. Miałam deski, kupiłam drobny sprzęt. Dowiedziałam się, jak to się robi (jestem samoukiem) i zaczęłam działać. Na początku szło dość nieudolnie, jednak ostateczny efekt mnie zaskoczył! Ludzie zaczęli zatrzymywać się przy domu, robili zdjęcia, pytali, gdzie mogą zamówić podobne dekoracje. Wtedy czas lockdownu zostawił nas wszystkich w domach, ale potem, kiedy turystyka ruszyła, to bardzo dużo ludzi zaczęło znowu odwiedzać Podlasie. W pewnym momencie w natłoku turystów było mnóstwo chętnych, by takie zdobienia mieć. Pomyślałam sobie – skoro zrobiłam je sobie, mogłabym pomóc komuś, kto też tego szuka. Tak się zaczęło – najpierw sąsiadka, potem ktoś z dalszej wsi. Na końcu odważyłam się przedstawić swoją pracę w internecie – na stronach zrzeszających miłośników wsi, wtedy już lawina ruszyła.

Szablony, fot. Archiwum Ewy Korniluk

Trochę z przypadku narodziła się poważna pasja.

Tak. Oczywiście jest to dodatkowe hobby, ponieważ zawodowo normalnie pracuję. Jednak każdy weekend poświęcam wykonywaniu prac w drewnie. Na razie nie jest to jeszcze zajęcie pozwalające na utrzymanie się. Ostatnio rozmawiałam z panem Jerzym Rajeckim, autorem pięknych fotografii Podlasia. Mówił, że na początku u niego też tak to wyglądało, ale w tej chwili on już żyje z pasji. Jego zajęciem na stałe stała się fotografia i życzy mi tego samego – żeby moja pasja przerodziła się w moją pracę.

Przyłączam się do tych życzeń!

Dziękuję! Jest to jeszcze długa droga, ale rozwijam się w tym kierunku, na ile mogę. Zbieram literaturę, piszę do autorów książek, którzy w jakiś sposób są związani z Podlasiem, spotykam się z ludźmi, którzy na Politechnice Białostockiej piszą prace dyplomowe o zdobieniach, oknach czy różnego rodzaju architekturze Podlasia. Szukam w internecie inspiracji, staram się śledzić odpowiednie strony. Nie byłam na żadnym szkoleniu, chociaż wiem, że są one powoli realizowane. Czuję całym sercem, że to jest coś wspaniałego, co zamiera, dlatego chciałabym odtwarzać tę naszą historię i podlaskie zdobnictwo.

Dom ze zdobieniami, fot. Archiwum Ewy Korniluk

Skąd czerpie pani wzory?

Odważyłam się wsiąść na rower, pojeździć po wsiach i w czasie tej wycieczki tam, gdzie podobały mi się jakieś dekoracje na domach, wejść do gospodarza, poprosić, by móc odrysować dany wzór. Zawsze miałam ze sobą jakiś karton i ołówek. Większość z tych ludzi było przychylnie nastawionych, nikt nie odmówił pomocy. Także wiele wzorów mam zdjętych bezpośrednio z domów, często są to wzory, których nie ma w książkach.

A co do samego rzemiosła? Jak wygląda pani praca?

Oczywiście korzystam już z nowoczesnych narzędzi, oprócz ołówka i gumki, podstawową rzeczą jest wyrzynarka elektryczna. Sprzęt marketowy, ale wystarczający. Nie potrzeba zbyt wielu wymyślnych narzędzi.

Nadokiennik, fot. Archiwum Ewy Korniluk
Proszę opowiedzieć, dlaczego warto zachować dziedzictwo tradycyjnej architektury podlaskiej?

Jeszcze kilkanaście lat temu stare podlaskie domy restaurowano w 80 procentach w dość nietradycyjny sposób. Wiele z nich obkładano plastikowym sidingiem, wymieniano okna na plastikowe. W jakiś sposób wtedy wydawało się to ładne, a przynajmniej nowoczesne.

Na tamten moment wydawało się estetyczne...

Tak, sama byłam zachwycona, kiedy widziałam w drewnianych domach plastikowe antracytowe okna. Wydawało się wtedy, że to taki powiew luksusu. Na szczęście (jak się teraz okazuje) coraz więcej ludzi szanuje tę starą architekturę i chce ją zachować. Kiedyś większość szła na łatwiznę – pewnie ze względów ekonomicznych czy też praktycznych. Wiadomo – okiennice były w słabym stanie, nie było komu ich odnowić, dekoracje nadokienne nie pasowały już do nowoczesnych okien. Teraz jest większa świadomość, domy drewniane odnawiane są w tradycyjny sposób, a tym samym ozdobne detale wracają do łask.

O wcześniejszym „szpeceniu” mówił w wywiadzie doktor Artur Gaweł z Podlaskiego Muzeum Kultury Ludowej. Wskazywał, że podczas gromadzenia materiałów na temat zdobnictwa domów drewnianych na Podlasiu z czasem coraz trudniej było zrobić zdjęcia tym tradycyjnym domom w taki sposób, by pokazać ich pierwotny wygląd. Często ich wygląd był zmieniony (zazwyczaj na gorszy) przez dobudówki, plastikowe okna czy choćby anteny satelitarne...

Tak, każde wydanie książki doktora Gawła jest dla mnie inspiracją. Zadał sobie mnóstwo trudu, by to wszystko sfotografować i opisać, tworząc gotową bazę do czerpania wiedzy i inspiracji na temat tradycyjnego drewnianego budownictwa na naszym terenie. Fantastyczna pozycja, bardzo ułatwia pracę.

Warto chronić tę architekturę i na szczęście w ostatnich latach, razem z modą na naturę, pojawił się też trend, by te stare domy odnawiać zgodnie z ich pierwotnym wyglądem. Dlatego teraz pytanie o klientów. Skoro wykonuje pani zdobienia na zamówienie, to znaczy że jest zapotrzebowanie? Pani klienci odnawiają stare domy czy zdarza się też, że stylizują w ten sposób nowe budynki?

Różnie. Większość ludzi ma nowe budynki, zdarza się, że nawet murowane i to w dalekich częściach Polski, co może nie do końca mi pasuje, ale staram się z tym nie dyskutować. Ktoś o tym marzy – bardzo proszę, pilnuję tylko, by nie zaburzyć proporcji, staram się zobaczyć wcześniej (chociażby na zdjęciach) ten budynek, coś doradzić lub odradzić. Większość ludzi ma tę świadomość, że kupując dom na Podlasiu czy w dalszej części Polski, ale taki starszy dom, wraca się do korzeni i szuka takich zdobień, by budynek wyglądał pięknie i zwyczajnie sprawiał radość. Są jeszcze ludzie, którzy to czują.

Ewa Korniluk, fot. Archiwum E. Korniluk
Niedaleko Hajnówki jest Szlak Otwartych Okiennic...

Tak, chociaż zaryzykuję stwierdzenie, że może trochę przereklamowany.

 

Proszę powiedzieć, co ma pani na myśli?

Jeszcze niedawno nie było obwodnicy Trześcianki, jeździło tamtędy tysiące samochodów, chociaż uważam, że to pozycja obowiązkowa i tym samym doskonała baza wypadowa do zwiedzania innych pięknych zakątków naszego województwa. Osobiście nie potrafiłabym wcześniej tam odpocząć, chociaż doskonale rozumiem, że dla turystów te trzy miejscowości: Soce, Puchły i wspomniana Trześcianka, są esencją tych terenów. Ale mamy tego dużo więcej! Wolę Ploski, Wojszki czy Deniski – te strony też są pięknie udekorowane i bogate w drewnianą architekturę.

Na koniec proszę zatem o małą reklamę: dlaczego, pani zdaniem, warto odwiedzić Podlasie?

Podlasie jest najpiękniejszą krainą w całej Polsce! Spokój, wielokulturowość, przychylni, pozytywnie nastawieni, gościnni ludzie, przepyszna regionalna kuchnia, grzybowe lasy. Czas tu płynie wolniej, dlatego jest to najpiękniejsze miejsce do życia. Na wsi bardzo odpoczywam, wolę weekend spędzić tam niż choćby na wycieczce w Gdańsku czy Warszawie. Chociaż często ciężko tam pracuję, jednocześnie ładuję akumulatory.

Dziękuję bardzo za rozmowę!

Dziękuję!

 

Prace Ewy Korniluk można obejrzeć na jej stronie na Facebooku: https://www.facebook.com/profile.php?id=100063754320469

Rozmawiała:

Joanna Buharewicz

Zdjęcia

Archiwum Ewy Korniluk