Zdobnictwo drewnianych domów na Białostocczyźnie

Świat ginącej architektury drewnianej w książce

dr Artur Gaweł
Artur Gaweł
Fot. Łukasz Prończyk

„Zdobnictwo drewnianych domów na Białostocczyźnie” to książka, która doczekała się trzeciego już wydania.

Jej autorem jest dr Artur Gaweł, etnograf i dyrektor (w latach 2016-2022) Podlaskiego Muzeum Kultury Ludowej, które wydało publikację. Kolejne wznowienie, w porównaniu do poprzednich wydań, to jeszcze bardziej obszerny zbiór wiedzy na temat zdobień drewnianych podlaskich domów, zawierający blisko 1000 rysunków i fotografii.

Wydawnictwo ukazuje ginący już świat tradycyjnej drewnianej architektury, która – jak trafnie określił to autor – jest doskonałą formą harmonii między naturalnym otoczeniem a samym budynkiem. Dr Artur Gaweł to pasjonat budownictwa drewnianego na Podlasiu, który w wywiadzie opowiedział o szczegółach swojej publikacji, pięknie drewnianych detali i nieuchronnej destrukcji, która je niestety (w wielu przypadkach) czeka.

To już trzecie wydanie Pana książki „Zdobnictwo drewnianych domów na Białostocczyźnie”. Proszę opowiedzieć kilka słów o tej publikacji, co zawiera, czym się różni od poprzednich wydań?

Temat, który omawia wydawnictwo, jest bardzo szeroki, bo dotyczy oczywiście, jak sam tytuł wskazuje, drewnianych budynków mieszkalnych w naszym regionie. Białostocczyzna jest tu dość precyzyjnie określonym terenem, bo mowa o dawnym województwie białostockim. W książce są też przedstawione przykłady zdobnictwa z innych miejscowości, które znajdują się w obecnym województwie podlaskim. Tradycyjne budownictwo drewniane w naszym województwie wyróżniało się bogatym zdobnictwem, przy czym trzeba podkreślić – zróżnicowanym lokalnie – inne jest na zachodzie regionu, inne na wschodzie.

Może Pan opowiedzieć coś więcej o tych różnicach?

Na zachodzie mamy budynki w osadnictwie drobnoszlacheckim, a więc na terenie przysiółków drobnoszlacheckich. Te dziewiętnastowieczne (ale też z początku XX wieku) budynki drewniane wyróżniały się tym, że miały bardzo bogate drzwi zewnętrzne, okiennice, zdobione naroża. Jednak było to zdobnictwo nie tak bogate jak na wschodzie regionu. Tutaj to zdobnictwo rozwinęło się na przełomie XIX i XX wieku – złotym okresem jest okres międzywojenny i lata 50., a później mamy już zanik tego typu dekoracji. Oczywiście mówię tu o zdobnictwie wykonywanym przy użyciu piły ramowej czy też laubzegi. Były to bardzo precyzyjnie wycinane detale, które wcześniej odrysowywano od szablonów, co jest również ich charakterystyczną cechą. Moja książka omawia poszczególne detale, począwszy od zdobienia szczytu, poprzez naroża, listwy podokapowe, okiennice, ganki i wnętrza, a konkretnie charakterystyczne dla dziewiętnastowiecznych domów tramy, czyli belki pod pułapem, na której często wycinano rozetę.

Zbieranie materiału do książki zacząłem blisko 30 lat temu, czyli kiedy rozpocząłem pracę w Muzeum. To zdobnictwo w szczególny sposób zdobyło moją uwagę ze względu na bogactwo form, a z drugiej strony na całkowity niemal brak opracowań, które dotyczyłyby tej dziedziny sztuki ludowej, jak można to określić. Robiłem zdjęcia, ale też dużo rysowałem – wywodzę się z krakowskiej szkoły etnografii, gdzie ten rysunek był ważny. Mam jeszcze spory zbiór niewykorzystanych rysunków, które udało mi się w latach 90. wykonać w terenie. Dość powiedzieć, że w tym trzecim wydaniu jest materiał zebrany z prawie 400 miejscowości z naszego regionu.

Widać ogrom pracy!

Tak, zwłaszcza, kiedy robi to jedna osoba. Dlatego nie ukrywam – jestem dumny, że udało mi się wszystko samodzielnie przygotować. Wszystkie rysunki i fotografie w książce są mojego autorstwa, wymagało to dużej ilości pracy, ale myślę, że efekt jest dobry, bo słyszę to od czytelników, którzy już nabyli książkę. Zresztą poprzednie dwa wydania (pierwsze z 2007 roku, drugie z 2010 roku) też cieszyły się bardzo dużym zainteresowaniem wśród osób interesujących się budownictwem drewnianym. Pojawiały się pytania odnośnie dostępności tego wydawnictwa i to było impulsem do trzeciego wydania, a ponieważ tym razem wydawcą jest Podlaskie Muzeum Kultury Ludowej, to postanowiłem, że będziemy wydawać z większym rozmachem. Udało się zwiększyć zarówno format, jak i objętość tekstu (został poszerzony o nowe tematy, np. zdobnictwo metalowych detali, takich jak wiatrowskazy), ale też sam materiał ilustracyjny – w drugim wydaniu fotografii było o połowę mniej, około 320, tutaj mamy 640. Rysunków też udało mi się sporo dorysować – jest ich około 350, więc w sumie jest około 1000 ilustracji, które (mam nadzieję) będą w ciekawy dla potencjalnego odbiorcy sposób pokazywać wybrane zdobnicze detale drewnianych domów. Starałem się zawrzeć najpiękniejsze zdjęcia całych budynków lub poszczególnych detali.

Trzecie wydanie świadczy o tym, że nadal jest zapotrzebowanie na wiedzę, którą pan posiada o drewnianych domach. Czy w dobie nowoczesnego budownictwa ludzie wciąż są zainteresowani tradycyjną drewnianą architekturą?

Tak, jak najbardziej takie zainteresowanie jest odczuwalne. Oczywiście, jeśli spojrzymy w szerokiej skali, to budynki powstające współcześnie są oparte o nowe materiały, surowce, rozwiązania i konstrukcje, które niestety w żaden sposób nie nawiązują do tych dawnych, tradycyjnych. Ale jest też nurt – nazwałbym go – poboczny, znacznie skromniejszy, reprezentowany często przez osoby nie z naszego regionu, które kupują tutaj budynki drewniane, remontują je, stawiają na nowo. Chcą, żeby wpisywały się w krajobraz podlaski, by były zdobione w tradycyjny sposób. Wtedy taka książka służy jako wzornik, z którego można skorzystać. Starałem się, by publikacja spełniała dwa główne cele. Ten wzornik-przewodnik dla osób, które chcą odtworzyć drewniane zdobienia, to drugi z nich. Natomiast pierwszym, nadrzędnym, było ukazanie piękna tego drewnianego budownictwa, bo niestety jest to coś, co odchodzi.

O tym się dużo oczywiście mówi, wystarczy tu, w skali Białegostoku, wspomnieć chociażby Bojary i już więcej nic nie trzeba dodawać, prawda? Ale też w terenie te drewniane budynki niszczeją, ozdoby odpadają, a już nikt nie ma ochoty i chęci, by o nie dbać i je zachowywać. Chociaż obecnie istnieją przecież znacznie doskonalsze narzędzia, które pozwoliłby wyciąć te detale (ich kopie) i umieścić na budynku. Jednak przy okazji remontów odrywa się je i znikają bezpowrotnie. Chciałem więc ukazać piękno tego zanikającego budownictwa, stąd większy format książki, więcej fotografii przedstawiających omawiane detale.

One, jak i całe budynki, są dla mnie doskonałą formą harmonii między krajobrazem, naturalnym otoczeniem a samym budynkiem. Mamy ten sam materiał – drewno, są one też często otoczone drzewami, a nierzadko (jak w przypadku niektórych przysiółków szlacheckich na zachodzie regionu) są to drzewa wręcz wiekowe. Klimat, które tworzą te obiekty, istniejąc w otoczeniu od 100 lub więcej lat, jest niesamowity. Dlatego zasługują na udokumentowanie, pokazanie ich. Bywa to trudne, bo domy te często są już w gorszym stanie technicznym. Zazwyczaj mieszkają tam starsze osoby, których nie było stać na to, by wybudować obok piękny, we współczesnym tego słowa rozumieniu, murowany dom. Budynki te istnieją więc często tylko dlatego, że dożywają w nich ci starsi ludzie. Mimo wszystko – jeżeli wybierzemy odpowiednią porę roku, dobre oświetlenie, to można naprawdę wydobyć z nich piękno drewna, jego faktury, która jest niezwykle istotna w przypadku zdobień.

Można więc powiedzieć, że ta drewniana architektura jest bliska naturze?

Jak najbardziej. Wpisuje się w naturę znakomicie. Te budynki nie dominowały, jak współczesne, swoją kubaturą, nie miały kilku pięter, jak to się obecnie spotyka, były po prostu dostosowane do potrzeb mieszkaniowych ówczesnych ludzi, a może nawet nie do końca je spełniały. Zdarzało się przecież, że w takim budynku zamieszkiwały dwie, trzy rodziny, co dziś jest nie do pomyślenia. Dzisiaj mamy sytuację odwrotną: budujemy duże budynki, myśląc, że może będą mieszkały w nich nasze dzieci, okazuje się, że dzieci jednak znajdują sobie inne miejsce i praktycznie nie korzysta się z tej powierzchni mieszkaniowej. Dawne budynki drewniane są oczywiście skromniejsze, ale z drugiej strony bardziej ekonomiczne, a drewno sprawia, że czujemy się w nich dobrze. Osoby, które mieszkają w drewnianych budynkach, zawsze to podkreślają, zwłaszcza te, które mieszkały wcześniej np. w bloku, gdzie były stal i beton. Podkreślają więc, że drewniany dom ma swój niepowtarzalny mikroklimat, który dobrze wpływa na samopoczucie. Myślę, że to głęboka prawda, o której w dużym stopniu zapomnieliśmy.

Mam wrażenie, że Pana publikacja ma też na celu zachowanie tego ginącego świata tradycyjnej drewnianej architektury. Wielu budynków, które można oglądać na fotografiach w książce, już po prostu nie ma. Być może Pana wydawnictwo to jedyna pamiątka po nich.

Tak, jestem o tym przekonany. Obecnie zauważalne są dwa zjawiska, które niesamowicie destrukcyjnie wpływają na istniejące jeszcze budynki drewniane. Pierwsze to wymiana okien na okna z tworzyw sztucznych – to jest naprawdę niesamowita destrukcja, jeśli chodzi o estetykę tych budynków. Okazuje się, że te okna bez wewnętrznych podziałów są najtańsze i te właśnie montuje się w miejsce starych, drewnianych. I wtedy pojawiają się „czarne dziury” w bryle takiego budynku i to naprawdę wygląda źle.

Drugie takie zjawisko, które obserwuję, to przyłącza energetyczne. To swego rodzaju plaga, polegająca na tym, że wszystkie te skrzynki elektryczne umieszcza się na zewnątrz, do nich doprowadzony jest główny przewód energetyczny, a ze skrzynki z kolei wychodzą kolejne przewody w białych osłonach, peszlach, które rozchodzą się po całym budynku. Jeszcze kilkanaście lat temu na budynkach, które fotografowałem, tego nie było. Teraz, kiedy chciałem powtórzyć te fotografie, było to praktycznie niemożliwe, bo zostały przebudowane, przekształcone, oszpecone przyłączami.

To jest przykre, bo pokazuje, że nie zwracamy uwagi na estetykę, decydują względu utylitarne – tak jest wygodniej, szybciej. Szkoda, bo oszpecić budynek jest bardzo łatwo. Tutaj przytoczę pewną anegdotę. Kiedyś w Haćkach miałem pewną prezentację – pokazywałem budynek, któremu udało mi się zrobić zdjęcie przed remontem i po remoncie. Wszyscy byli zaskoczeni różnicą. Przed remontem były oczywiście ozdoby, nadokienniki, okiennice – bardzo ładnie wyglądał. A po remoncie pojawiły się plastikowe okna i antena satelitarna. Pokazywałem na przemian jak wyglądał kiedyś, a jak współcześnie, no i faktycznie wszyscy kiwali głowami, że jednak dawna forma była piękna, estetyczna. Wiadomo, zdecydowały pewnie względy finansowe.

Być może też niewiedza?

Ludzie może nie zdają sobie sprawy, że taki drewniany dom z tradycyjnymi zdobieniami to wartość wręcz historyczna, kulturowa.

Tak, to na pewno też jest bardzo ważne. Moja publikacja ma więc pewne oddziaływanie, może bardzo skromne, ale zawsze, na osoby zainteresowane odtworzeniem tych detali czy w ogóle tym tematem, jest jakimś impulsem do tego, by jednak coś zachować, odnowić. A może też dzięki temu, że w publikacji są informacje i fotografie przedstawiające też nasze zbiory, Podlaskiego Muzeum Kultury Ludowej, uda się przekazać komuś, by nie niszczyć tych zdobionych detali przy remontach. Może jakieś piękne zdobione drzwi czy inne elementy ktoś przekaże nam, zamiast porąbać na opał i spalić podczas remontu. Jako pracownicy Muzeum jeździmy w teren i prosimy mieszkańców takich domów, by w razie remontu nie niszczyli tych zdobień, tylko przekazywali je do naszych zbiorów. Zapłacimy dużo więcej niż wart jest ten opał, który gospodarz potencjalnie pozyska.

Wykonał Pan ogromną pracę, by zebrać te materiały i wiedzę w jedną publikację i z ogromnym zaangażowaniem opowiada Pan o tym wszystkim. Chyba można powiedzieć, że tradycyjne drewniane budownictwo i jego zdobienia to pana prawdziwa pasja?

Tak. Mam dwie takie pasje, jeśli chodzi o tematy związane z etnografią i naszym regionem, czyli właśnie budownictwo drewniane, ale też doroczną obrzędowość, na temat której również udało mi się zebrać obszerny materiał. Zresztą moja praca doktorska była poświęcona obrzędowości. Gdyby czas mi pozwolił, to chętnie opublikowałbym coś związanego z rokiem obrzędowym.

Trzymam zatem kciuki za być może kolejną publikację! Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.


Rozmawiała: Joanna Buharewicz

Zdjęcia

Łukasz Prończyk, Podlaskie Muzeum Kultury Ludowej