Natura wpływa na to, jak pracuję

Jak dużym przedsięwzięciem było stworzenie roweru z lodu?

Z czego jeszcze można zrobić rower, jeśli nie z zachodu słońca? Dlaczego Podlasie to idealne miejsce do życia? Na te i inne pytania odpowiedział Adam Zdanowicz – założyciel największej polskiej pracowni rowerów customowych, wizjoner, dla którego codziennością jest niestandardowe myślenie.

Jednak twórczość Adama Zdanowicza to nie tylko ekskluzywne jednoślady. Promowanie regionu dzięki wykorzystaniu podlaskiego wzornictwa ludowego, tworzenie specjalnych rowerów dla osób niskorosłych i niepełnosprawnych dzieci, bicie rekordu Guinnessa w kategorii najwyższy jeżdżący rower na świecie – nie ma dla niego rzeczy niemożliwych!

Zapraszamy na wywiad z prawdziwym artystą-wizjonerem, który opowiada o swoim procesie twórczym oraz inspiracjach czerpanych z Podlasia i natury.

Na stworzonych
przez niego rowerach
jeżdżą m.in.

Slash
z Guns N'Roses,
Michał Szpak
czy Aleksander
Milwiw-Baron

Adam Zdanowicz
fot. Archiwum Adama Zdanowicza MAD Bicycles

Projektowanie i kreowanie niezwykłej rzeczywistości są moimi ulubionymi zajęciami

Pisze Pan o sobie „Projektowanie i kreowanie niezwykłej rzeczywistości są moimi ulubionymi zajęciami” i naprawdę robi Pan rzeczy niezwykłe, nieszablonowe. Proszę rozwinąć tę myśl, wyjaśnić, skąd w Panu to pragnienie kreowania niezwykłej rzeczywistości?

Tak naprawdę od dziecka byłem uczony, że jeżeli chce się coś mieć, trzeba to sobie zrobić. Jeszcze kiedy nie zajmowałem się rowerami, a wyłącznie jazdą na deskorolce, nie było żadnych skateparków (w przeciwieństwie do tego, co jest obecnie, kiedy buduje się je na potęgę) i trzeba było sobie zrobić przeszkody. W pewnym momencie zacząłem robić też własne deski do deskorolek. Wychodziłem z założenia, że jeśli chcę mieć coś innego niż mają wszyscy, coś ze swojej własnej rzeczywistości, to muszę zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Tak też zacząłem robić w przypadku rowerów.

Kiedy pierwszy raz usiadłem na takim wyjątkowym rowerze, poczułem, że to jest coś dla mnie, coś, co muszę mieć. A żeby mieć, to muszę to sobie zrobić. Pamiętam, że przy robieniu swojego pierwszego roweru posiłkowałem się trochę pomocą innych osób, a potem każdy kolejny tworzyłem już osobiście. Jeśli więc chodzi o projektowanie i kreowanie tej niezwykłej rzeczywistości, to mam to od dzieciństwa – układanie LEGO, jazda na desce… Realizowanie swoich wizji towarzyszy mi od zawsze.

Adam Zdanowicz i rower z lodu
fot. Archiwum Adama Zdanowicza MAD Bicycles
Zrobił Pan rower z lodu i film o tym. Było trudno? Może Pan opowiedzieć o genezie tego pomysłu i procesie realizacji?

Rower z lodu to było wielkie przedsięwzięcie, z którego wielkości nie zdawałem sobie na początku sprawy. Po prostu chciałem zrealizować ciekawy pomysł, który przyszedł mi do głowy sezon wcześniej. Założyłem, że to się uda. Natomiast kiedy opowiadałem ludziom, że robimy rower z lodu, to wszyscy pukali się w głowę – nikt do końca nie rozumiał, o co mi chodzi. Ale uznałem, że zrobimy specjalne kotwy do lodu, elementy rowerowe zakotwimy w lodzie, nauczę się mrozić wodę tak, żeby dało się na niej jeździć…

Naprawdę dużo musiałem nauczyć się o lodzie. Woda wystawiona na zewnątrz zamarznie, ale tylko w kałuży, bo żeby zamarzła w grubą, dziesięcio-piętnastocentymetrową taflę, potrzeba bardzo niskiej temperatury i długiego mrożenia. Poza tym taki „zwykły” lód łatwo pęka. Przy okazji dowiedziałem się, że materiał o nazwie pykret, wynaleziony w czasie II wojny światowej, który jest mieszaniną celulozy z lodem, ma wytrzymałość betonu. Ostatecznie więc tydzień spędzony w chłodni i mrożenie ręczników papierowych w wodzie, w specjalnej formie wyciętej laserem, doprowadziły do tego, że ten rower powstał. Łatwe to nie było, samo nagranie filmu też było wyzwaniem. W Białymstoku było wówczas, jeśli dobrze pamiętam, plus 5 czy 7 stopni. Musieliśmy to kręcić poza miastem, bardziej na wschód, pod Czarną Białostocką. Tam jeszcze mieliśmy temperatury ujemne i wciąż był tam śnieg.

Pomysł na rower z lodu zrodził się z chęci stworzenia czegoś wyjątkowego, czegoś, co będzie reprezentowało region. W końcu jest to rower z podlaskiej wody! Rower, który na filmie zostaje wycięty z tafli zalewu w Czarnej Białostockiej. On udowodnił, że można zrobić coś, co wydaje się zupełnie niepojęte.

Kiedy trafiłem do Las Vegas, jeszcze przed wystawą, na której zaprezentowaliśmy złoty rower, wszyscy do mnie podchodzili i zaczepiali „You are the iceman, right?” Każdy pamiętał mnie z roweru lodowego, bardzo spodobało im się to niestandardowe myślenie. Ludzie w Stanach bardzo docenili to, co zrobiliśmy. Docenił to też Marszałek i inni lokalni włodarze. Ten film ujął za serca wiele osób, jestem z niego dumny. Na początku nie sądziłem, że odniesie sukces.

Był więc rower z lodu, rower-choinka… „A może rower zrobiony z zachodu Słońca?” – proponuje Pan na swojej stronie. Najwyraźniej nie ma dla Pana rzeczy niemożliwych! Z czego jeszcze chciałby Pan zrobić rower?

To bardzo ciekawe pytanie. Mamy w zanadrzu kilka projektów – np. drewniane, plastikowe, a także pewne rowery, które brzmią abstrakcyjnie, kiedy się o nich mówi: nawiązujące do gier video czy do zabawek. Mamy trochę pomysłów, na wszystkie przyjdzie czas, nie o wszystkich mogę teraz mówić, bo wiele rzeczy jest na ten moment tajnych. Na pewno świat jeszcze o nas usłyszy – jako o firmie, która tworzy rzeczy bardzo niestandardowe.

Czy można powiedzieć, że jedną z rzeczy, która Pana inspiruje, jest natura/przyroda? Jeśli tak, proszę zdradzić, jak Pan z niej czerpie? (Poza wycinaniem lodu na rower).

Zdecydowanie natura jest inspiracją, tym bardziej, że rower bezpośrednio wiąże się z naturą. Najprzyjemniejsze przejażdżki, które odbywam, to przejażdżki rowerem po lasach, najlepiej właśnie tych lokalnych – Podlasie i okolice Białegostoku. Dla mnie to jest synonim przyrody. Będąc z nią w kontakcie, oczyszczam swój umysł, nabieram nowych inspiracji związanych może nie tyle z kształtami, geometrią, która jest w przyrodzie, ale z atmosferą i spokojem, który ona za sobą niesie. Jeśli więc chodzi o to, co przyroda wnosi do mojej twórczości, jest to na pewno swoiste poczucie harmonii kształtów z formami kolorystycznymi, które dobieram. To tak naprawdę bardzo złożony temat, który ciężko wyjaśnić za pomocą prostego opisu. Natura wpływa na to, jak pracuję, może niekoniecznie na dzieło bezpośrednio, ale właśnie na to, w jaki sposób ja funkcjonuję jako twórca. Nie ukrywam, mam z nią bliski kontakt.

Dobrze się tu Panu żyje i pracuje?

Mieszka Pan w Białymstoku, jest Pan Honorowym Ambasadorem Politechniki Białostockiej, stypendystą Prezydenta Miasta i został nagrodzony Podlaską Marką Roku. Czy Podlasie i Białystok to „Pana miejsce”? Proszę powiedzieć kilka słów o tym, co pan „czuje” do naszego regionu. Dobrze się tu Panu żyje i pracuje?

Zawsze czułem się białostoczaninem, zawsze czułem się Podlasianinem. Moje korzenie pochodzą właśnie stąd. Myślę, że człowiek w pełni zaczyna rozumieć, co to jest lokalny patriotyzm i patriotyzm w ogóle, kiedy trafi gdzieś indziej, między innych ludzi i pozna, co to znaczy egzotyka. Kiedy trafiłem do Las Vegas i dokonałem odsłonięcia złotego roweru, wtedy zrozumiałem, co to znaczy być z Polski, być z Białegostoku, być z Podlasia. Pamiętam, że komentator powiedział „All the way from Poland!”. I to jest wielkie wyróżnienie, które zrozumiałem dopiero po czasie – kiedy ktoś tam, na miejscu, kto pochodzi z Kalifornii, mówi, że się przyleciało „aż” z Polski, żeby pokazać rower – ten złoty, ten wyjątkowy, swoją twórczość. I kiedy tak bardzo to wszyscy docenili, że ten rower zdobył główną nagrodę – wtedy człowiek się czuje naprawdę związany ze swoją ojczystą ziemią.

Czasami niektórzy mnie pytają, czemu np. nie tworzę rowerów w Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu czy gdziekolwiek indziej. Mówię wprost: jestem związany z tym miejscem, nie mam potrzeby się z niego wynosić. Ekonomicznie mi tu wszystko odpowiada, a internet daje mi dostęp do wszystkich klientów na świecie, więc po co? Życie toczy się tu swoim własnym tempem, jest to bardzo przyjemne, nie muszę poświęcać 10 godzin, by dojechać z punktu A do punktu B. Cała logistyka w naszym regionie i mieście jest bardzo ułatwiona. To jest fenomenalne i sprzyja temu, by się tu rozwijać. Ludzie, którzy uważają, że w Białymstoku nie ma perspektyw, po prostu nie otwierają wystarczająco oczu. A te oczy – na tyle, na ile mają otwarte – mydli im egzotyka innych miejsc.

Niczego mi tu nie brakuje. Nie ukrywam, że dobrze czuję się też za oceanem, w Kalifornii… Mieszkając nad oceanem pod Los Angeles, zrozumiałem, że można żyć inaczej, doświadczyć czegoś innego, natomiast nigdy nie wyrzekłem się Białegostoku i nie czuję potrzeby wyjeżdżania stąd. To jest rewelacyjne – zapuściłem tu swoje korzenie, nie mam powodów do tego, by przenosić się do innego miasta w Polsce, większego chociażby. Zawsze czułem się lokalnym patriotą, Podlasianinem, zdarza mi się nawet zaciągać. I „po swojemu” też potrafię mówić, czyli w lokalnym dialekcie – znam podstawy jeszcze z dzieciństwa.

Jeśli mam podsumować mój twórczy związek z Podlasiem, to na pewno będą to rowery, które są inspirowane wzornictwem ludowym z Podlasia. Będą to też stypendia, które zrealizowałem… Staramy się przemycać lokalne wzornictwo do naszych rowerów i sprzedajemy to za oceanem. Ludzie to kochają. Te wycinanki ludowe z Podlasia, wzory z architektury drewnianej czy z tkanin dwuosnowowych – to wszystko pokochali ludzie na całym świecie i nie jest tak, że lubimy to tylko my. Bardzo staram się uchronić to dziedzictwo od zapomnienia i dlatego powstają te wszystkie rowery, które nawiązują do podlaskiego folkloru. I będą powstawać, będziemy to kontynuować w różnych formach, choćby za pomocą wystaw. W 2019 roku zrealizowałem wystawę pt. „Rower Pod Laski”, gdzie faktycznie pod drewnianą chatą pokazałem to, z czego słynie nasza pracownia. Podlasie to jest moje miejsce, pochodzę z Białegostoku i żyję tu. Czuję, że wiele się nie zmieni w tej kwestii. Bardzo mi się tu dobrze żyje i pracuje.

Bardzo dziękuję za rozmowę i życzę realizacji kolejnych nieszablonowych pomysłów!

Dziękuję.

Pytania zadała

Joanna Buharewicz

Zdjęcia

Archiwum Adama Zdanowicza / MAD Bicycles